czwartek, 9 sierpnia 2012

Dzień wyjazdu

Pisząc tego posta jestem już na miejscu. Najlepiej będzie jeśli przedstawię swój wczorajszy dzień od początku.
Oczywiście, rano kiedy wstałam( dobrze, że nie zaspałam, co byłoby w moim stylu) było jeszcze milion rzeczy do spakowania. Fakt, że moje pakowanie należało do tych last-minute, spowodował to że już robię listę rzeczy, które trzeba mi dosłać. 
Koniec końców udało mi się wyjść z domu i dotrzeć na lotnisko. 



Już od początku musiałam się oswajać z bagażami.

 Chwila grozy podczas ważenia walizki..... uffff. Była to pierwsza rzecz, którą zrobiłam po wejściu na lotnisko. Tak właściwie to mogłam wziąć jeszcze 5 kg.

 Cały czas towarzyszył mi mój włochaty przyjaciel, którego ostatecznie nazwałam Lucky.


 Lucky był na tyle lucky, że miał nawet swoje miejsce w samolocie.



Będąc już po Brytyjskiej stronie...

 Hmmm... jesli o to chodzi to chyba wolę nasze polskie umywalki.

 Special for Kristina L. The main reason you have to come here.



Taxis

Na lotnisku było trochę czuć atmosferę Olimpiady, we wszystkich sklepach były jakieś gadgety i słodycze z logiem Igrzysk, ahh w sumie nie da się zapomnieć co nie tak dawno działo się w Polsce. 

W autobusie z Londynu do Birmingham poznałam jakiegoś faceta, który mieszka już 15 lat w Wielkiej Brytanii, a kiedy pytałam go jak często odwiedza swoje homecountry to mówił, że 3 godziny. Ciągle myślał, że pytam ile tam się leci, tak więc jak widać rozmowa nie była zbyt konstruktywna. 
Później podczas dalszej jazdy autobusem poznałam jeszcze dziewczyne o imieniu Heyley, która jest niesamowicie pozytywna i rozgadana. Poprosiłam ją o pomoc w skontaktowaniu się z moją host rodziną, która już na mnie czekała. Oczywiście Heyley pomogła mi i już dalszą część podróży spędziłam na rozmowie z nią. Opowiadała mi o swoich półrocznych backpack holidays w Azji. Dała mi swój nr tak więc liczę, że jeszcze ją spotkam.

Z dworca autobusowego odebrała mnie rodzina, a dokładniej to hostka wraz z synem. Są na prawdę bardzo mili i myślę, że bedzie mi z nimi dobrze.

Pogoda jak na razie jest całkiem dobra, świeci słońce, ale wszyscy mówią, że niedługo poznam prawdziwe brytyjskie anomalia. Dlatego przy najbliższym shopping muszę się zaopatrzyć w parasol i kalosze. 

Przed chwilą host zapytał mnie czy Polacy dużo piją. Pracuje jako lekarz i powiedział, że przychodzi do  niego dużo Polaków, którzy mają zniszczoną wątrobę i zastanawiał się nad przyczyną:P 

Opowiem jeszcze dziwną historię, która zdarzyła się dziś w nocy. Dzisiaj rano schodzę na dół i widzę hosta, którego miałam zobaczyć dopiero za kilka dni. W całym domu było jakieś zamieszanie i nagle hostka mi mówi, że w nocy ktoś włamał się do ich domu . Szczegóły są bardzo dziwne, ale generalnie to wybili szybę w drzwiach frontowych i wtedy gdy zobaczyli, ze ktoś jest w domu to uciekli. Wyobraźcie sobie, że przyjechały 3 radiowozy z psami i helikopter, który później obczajał okolicę. Ja o wszystkim dowiedziałam się rano, bo byłam tak zmęczona, że spałam jak zabita. Jak to powiedział host brat "The police here is strong"

Napiszę więcej, tylko dzisiaj jest jakiś dziwny dzień i nie mam na nic siły. 
Pozdrowienia i buziaki.






4 komentarze:

  1. I enjoy reading it)Keep doing this
    And happy that you are save.Lots of love
    P.S. thanks for the pic from starbucks
    Yours Kristin

    OdpowiedzUsuń
  2. Ohh dear, you`re welcome.
    Thank you for nice words.
    Take care, stay in touch:*

    Our favourite..xoxo(gossip girl)

    OdpowiedzUsuń
  3. te krany zawsze mnie zastanawiają :>

    OdpowiedzUsuń