wtorek, 22 stycznia 2013

NYC, like a dream!

Wow, nie wiem jak mam podsumować swoją wizytę w Nowym Jorku. To był zdecydowanie jeden z najwspanialszych, o ile nie najwspanialszy moment w moim życiu, aż musiałam się rozpłakać ze szczęścia :) Niewątpliwie to było najbardziej niesamowite miejsce, jakie przyszło mi zobaczyć!!!!!!!!! Moje oczekiwania a pro po NY były o wiele, wiele niższe niż to jakie miasto okazało się być w rzeczywistości.
Nie wierze, że tam naprawdę można mieszkać! Patrzyłam na ludzi, którzy wydawali się być Nowojorczykami i umierałam z zazdrości. To byłoby spełnienie moich marzeń, aby tam mieszkać, aczkolwiek wiadomo jak to jest...
W każdym razie, mam nadzieję, że uda mi się odwiedzić NY w lato i pobyć tam parę dni, chociaż wyobrażam sobie jak ciężko będzie mi się rozstać z NY i jak bardzo nie będę chciała wracać.
Tym razem nie będzie żadnej długiej relacji, po prostu życzę miłego oglądania zdjęć ;)


That`s what I heard about NY lots of times. Seems to be true;)


In love with cheesecakes!


Central Park.
















MET, for those who follow(ed) Gossip Girl it probably rings a bell.










czwartek, 17 stycznia 2013

First step on the US

Krótka relacja z moich pierwszych dni za oceanem. Bardzo krótka...

Zanim jednak dotarłam do USA, miałam przesiadkę w Londynie i czułam się po prostu jak `u siebie`. Niestety mój pobyt w Anglii trwał tylko 2 godziny i oczywiście jak to w Wielkiej Brytanii akurat `padało kotami i psami`;) 
Lot do NY był długi i nudny, a po wylądowaniu, kiedy chciałam po prostu wyjść i jak najszybciej poczuć nowojorskie powietrze zatrzymała mnie mega długa kolejka do kontroli, przy której niestety wcale nikt nie był miły:( 
W każdym razie kiedy tylko wyszłam z budynku zobaczyłam samochód policyjny... ten który widziałam milion raz w TV, jednak zobaczenie tego na żywo to coś kompletnie innego!! Oczywiście stał też sznur żółtych taksówek:D Chyba możecie sobie wyobrazić jak bardzo jestem podekscytowana tym, że w końcu tu jestem!!
Wszystko jak na razie zdaję się być rozmiarów XXL od samochodów, po drogi, odległości, parkingi oraz produkty w sklepach. Co parę metrów jest salon/komis samochodowy i oczywiście fast food`ziarnia. Mnóstwo typowych amerykańskich uliczek z charakterystycznymi amerykańskimi domami, przed których często powiewa flaga. Podczas naszych zajęć wbijają nam do głowy jak ważne w US jest bezpieczeństwo.. safety, safety na pierwszym miejscu! 
Trafiłam do grupy, której `opiekunką jest kobieta, która ma męża Polaka, więc czasami usłyszę jakieś `dzień dobry` czy `dziękuję`. Przez pierwsze dni jesteśmy wraz z innymi au pair na campusie pewnego collegu, gdzie chodzimy na zajęcia.  
Jeszcze żaden z moich zegarków nie jest przestawiony na tutejszy czas, więc pod tym względem wciąż `jestem` w Europie, a kiedy pytacie mnie, która u mnie jest godzina to zazwyczaj muszę się kogoś zapytać, bo nie chce mi się liczyć;) Różnica czasowa pomiędzy NY, a Polską wynosi 6 godzin i serio złapanie Was przez Internet jest ciężkie, zawsze patrze na zegarek i myślę sobie, że u nas wszyscy wracają z pracy/szkoły podczas gdy ja mam jeszcze parę ładnych godzin spędzonych `w klasie`. A i zapomniałam dodać, że pomiędzy miejscem gdzie docelowo zmierzam a Polską, różnica czasowa wynosi aż 8 godzin!! 

Ah, relacja miała być bardzo krótka... trochę się rozpisałam, w każdym razie i tak nie miałam zbyt dużo czasu. Dzisiaj jedziemy do NYC, więc to chyba to na co najbardziej czekam!! Nie mogę się doczekać kiedy zobaczę miasto, aczkolwiek nie nastawiam się na coś `wielkiego`, bo to tylko parę godzin, a co to jest parę godzin w NYC??? 
Aa jutro lecę do mojej host rodziny. 
Ok, już uciekam. 
Lots of love!!




Dwa zdjęcia, które zrobiłam podczas mojego `pobytu` w Anglii.








Podobno nasza `opiekunka` policzyła ile jest rodzajów płatków w tym sklepie.... 128!!!!!!!

XXL

niedziela, 6 stycznia 2013

Multicultural Paris!

Znów niestety z poślizgiem wstawiam posta, a oto właśnie relacja z Paryża, gdzie wybrałam się bezpośrednio z Rzymu. 
Przed moją podróżą obejrzałam parę filmów takich jak `Amelia` czy `O północy w Paryżu`, aby choć trochę wczuć się w klimat miasta. Muszę też przyznać, że o wiele bardziej skupiłam się na Paryżu niż Rzymie. Mam na myśli to, że więcej przeczytałam i to po mapie francuskiej stolicy więcej chodziłam palcem zanim wyruszyłam z Polski. Rzym wydawał mi się o wiele łatwiejszy do `ogarnięcia`, bo wszystko było skupione mniej więcej w centrum. 

Jeśli chodzi o Paryż to bardzo obawiałam się metra, i 16 linii wywoływało u mnie przerażenie. Oczywiście kiedy już byłam na miejscu wszystko okazało się dziecinnie proste i pomimo różnych poziomów i tego, że na niektórych stacjach jest kilkanaście peronów oraz mnóstwo korytarzy, to dzięki wprost idealnym oznaczeniom zgubienie się jest wręcz niemożliwe. 

Jak zawsze nie obyło się bez couchsurfingu, tylko, że tym razem było to bardziej skomplikowane niż zazwyczaj, mianowicie przez cztery noce spałam w czterech różnych miejscach. Generalnie to i tak wszystko wyszło w praniu, bo kiedy przyjechałam do Francji, to moje couchsurfingowe plany wyglądały zupełnie inaczej niż to jak ostatecznie wszystko się potoczyło. Co najśmieszniejsze, żadna z osób, u których byłam nie była rodowitymi Francuzami. Dziewczyna u której spędziłam pierwszy dzień jest Rosjanką i przyjechała do Paryża na Erasmusa. Uprzedzając Wasze pytanie- nie, nie podszkoliłam rosyjskiego, bo rozmawiałyśmy tylko po angielsku. Lidia pierwszego dnia wieczorem i drugiego ranem wzięła mnie na wycieczkę po Paryżu. Aa i drugi dzień zaczął się od przepysznego śniadania, które gdybym mogła to jadłabym codziennie. Mam na myśli świeżutkie, jeszcze ciepłe croissanty. Mniaaaam, na samą myśl, aż mi cieknie ślinka :P
Później poszłyśmy, żeby zobaczyć Katedrę Notre- Dame, gdzie spotkałam przypadkiem chłopaków, którzy lecieli ze mną tym samym samolotem z Rzymu do Paryża. Świat jest mały!

Kiedy już pożegnałam się z Lidią, wspięłam się na Montmarte, gdzie poznałam pewnego Marokańczyka, który to stwierdził, że on mi pokaże co to jest French kiss:P Zazwyczaj lubię poznawać lokalne zwyczaje, jednak nie wiem czemu tym razem odmówiła;)
Wieczorem spotkałam się z chłopakiem, u którego miałam spędzić drugą noc. On z kolei jest Hiszpanem. Okazało się, że tego dnia jego koleżanka robi `good bye party`, bo nazajutrz wyjeżdżała do Tajlandii na bliżej nieokreślony czas. W ogóle co się okazało, ta dziewczyna była Polką, która w wieku pięciu lat przeprowadziła się z rodzicami do Francji. Po za tym po za tym miałam okazję poznać całkiem sporo osób i spróbować francuskiego jedzonka:)

Następnego dnia wybrałam się do Luwru i muszę przyznać, że CAŁKIEM imponujące, jednak nie wiem ile razy musiałabym tam pójść, żeby zobaczyć wszystko. Galeria jest tak ogromna, że zwiedzenie jej jednego dnia jest wręcz nierealne. Po mojej niezbyt długiej wizycie w muzeum, spotkałam się z chłopakiem z couchsurfingu, i byłam niesamowicie zaskoczona kiedy usłyszałam jego angielski. Wreszcie spotkałam kogoś kto rozumiał co mówię i ja wreszcie usłyszałam niefrancuski angielski. Gdyby Steph powiedział, że jest z USA to bez wątpienia bym uwierzyła. W rzeczywistości, jest Francuzem, jednak urodził i wychował się w trochę innej części świata, mianowicie na Karaibach, na wyspie, która terytorialnie należy do Francji. 

Kiedy poszliśmy coś zjeść, trochę się zdziwiłam kiedy na talerzu Stepha zobaczyłam nic innego niż... ślimaki. Następnie poszliśmy zobaczyć Tour Eiffel, i wtedy po raz pierwszy widziałam ją z bliska. Kiedy byliśmy pod samą Wieżą, akurat ku naszemu zdziwieniu wybiła pełna godzina i konstrukcja zaczęła się mienić w kolorach, podobno trzeba wtedy pomyśleć życzenie. Później siedzieliśmy na wprost konstrukcji, obserwowaliśmy Paryż i dla mnie to było coś naprawdę wspaniałego, na początku nie chciało mi się nawet nic mówić, po prostu obserwowałam. 

Niedługo po tym niestety musiałam już iść, żeby spotkać się z chłopakiem, u którego miałam spać tej nocy. Co ciekawe, on jechał prosto z lotniska, a wracał z wakacji w... Polsce. Powiedział, że było przeokropnie zimno i że ludzie się bardzo dziwnie na niego patrzyli. Pochodzi on z Kamerunu. Poszliśmy do jakiegoś klubu tanecznego i tego akurat dnia był dzień Rock&rollowy, to miejsce miało taki klimat, że czułam się jakbym przeniosła się parę ładnych lat wstecz. Strasznie mi się tam podobało i po za tym pierwszy raz w życiu miałam okazję tańczyć rock&rolla tzn. próbowałam tańczyć:P 

Następnego dnia znów się `przeprowadzałam`, tym razem do Stepha. Początek dnia spędziłam na Polach Elizejskich, i w końcu zobaczyłam też Łuk Triumfalny. Po za tym muszę powiedzieć, że trochę się leniłam tego dnia, ale to ze względu na anomalia pogodowe. Było bardzo zimno i nieprzyjemnie na zewnątrz, więc nie zobaczyłam nic szczególnego, ale z drugiej strony to w sumie sporo chodziłam uliczkami Paryża i nawet udało mi się zgubić, ale dzięki pomocy pewnego chłopaka, z którym niestety nie mogłam zbyt dużo porozmawiać, ze względu na barierę językową, udało mi się wyjść z opresji;) 

Później spotkałam się ze Stephem i mimo, że jadłam już ryż przygotowany w różny sposób, to jeszcze nigdy nie próbowałam takie przyrządzonego w 4 minuty na patelni:P O północy usłyszałam pierwsze `Happy birthday` i tak to właśnie zaczął się mój dzień urodzin. Niestety długo się nie nacieszyłam urodzinami w Paryżu, bo rano miałam samolot do Polski. Swoją drogą to jeszcze nigdy nie rozpoczęłam świętować tego dnia w jednym kraju, a skończyłam w drugim. 
To by było na tyle moich paryskich historii. Oczywiście uważam to za kolejną niesamowitą przygodę w moim życiu i już nie mogę doczekać się kolejnych.  

Chciałabym kiedyś zatrzymać się w Paryżu na trochę dłużej, żeby naprawdę poczuć klimat miasta, jednak bez znajomości francuskiego dosyć ciężko tam przetrwać, zdecydowanie można czuć się niekomfortowo. Nie wiem kiedy, ale do Paryża na pewno wrócę i definitywnie nie będzie to zimą! W grę wchodzi tylko wiosna lub lato, kiedy dzień jest długi, a na zewnątrz ciepło. W dzień można zrobić sobie piknik na Polu Marsowym pod Wieżą Eiffla, a później całą noc spacerować po mieście. Myślę, że to jest właśnie prawdziwy Paryż. W każdym razie, muszę to sprawdzić! 

Po za tym coś co mi się podobało, to mix kulturowy, za którym bardzo tęsknie odkąd wyjechałam z Anglii. Różnorodność!! Paryż to także miasto pełne kontrastów, gdzie niewątpliwie mnóstwo rzeczy potrafi zaskoczyć. 

Z mojego pobytu we Francji nie mam zbyt wiele zdjęć, a po za tym zazwyczaj ich jakość nie jest zachwycająca, ale tak jak wspomniałam niestety po mojej przygodzie w Rzymie, aparat odmówił posłuszeństwa.


Pigalle is famous for being a tourist district, with many sex shops on Place Pigalle and the main boulevards and prostitutes operating in the side streets. The neighborhood's raunchy reputation led to its World War II nickname of "Pig Alley" by Allied soldiers. The Divan du Monde and the Moulin Rouge, a world-famous cabaret, are both located in Pigalle.
So now, you kind of know everything about the area.




 If you`ve seen a movie titled `Amelie`, there is a chance you`ll recognize this place. So, yes, that`s the cafe she works in.






The Notre-Dame Cathedral.


Lots of people ask where Quasimoto's room is, and no, he is not real.







Montmarte.



This guy was amazing juggler, actually I can say I kind of had known him. So the story is that I came across some pics and videos of him on someone`s blog, but had no idea where exactly in Paris I could `meet` him. As soon as I reached the top of the steps of Montmarte my eyes saw him. I was really surprised, coz I was not expecting seeing him at all!! Then he started his show and I was fully impressed.



My friend summarized this pic.. it looks as a shot from the movie `Midnight in Paris`. May be;)


The area is full of artists, it has its climate and I must say I really liked it. Hope to come back there one day.


There is nothing special in going to the Louvre and do some shopping, isn`t there?



There is no chance NOT to find Mona Lisa, since EVERY CORNER you can see signs directing you straight to it.



Asian man when posing for photo with Mona Lisa in the background. Always 2 fingers up, but what about the sunglasses? There were not much sun inside the building...

Somewhere on the Internet I came across a definition of the Louvre. 
`It is in a large palace, the collection is huge, but it is swarming with tourists - all of whom just want their photo of the Mona Lisa and nothing else.`



Asian students in the Louvre wearing their school uniforms. 






Children enjoying the ice. I don`t know, although the quality of this pic is not good, there is something in it, what makes that I love this shot.



Say NO to racism!