niedziela, 31 marca 2013

Festival of colo(u)rs!

`Kolorowy festiwal` przybył do nas z Indii i jest to mniej więcej przywitanie wiosny (pomimo, że pogoda byłą zdecydowanie bardziej letnia niż wiosenna). Nie mam nic przeciwko takiemu świętowaniu co tydzień!! To było po prostu niesamowite! Jak to mówią Amerykanie `that is such a big deal!` i faktycznie tak jest. Nie mogłam uwierzyć jak dużo ludzi tam było. Samochód musieliśmy zaparkować kilometr od świątyni i w sumie to i tak nam się poszczęściło z tym miejscem parkingowym. 

Wszyscy sypali na siebie suche farby. Dopóki nie miałam tego w buzi lub na aparacie to było to całkiem miłe uczucie, bo ten proszek by zimny, a biorąc pod uwagę to jak było gorąco(nie to, że jestem złośliwa:P) było to niemal zbawienne. Oczywiście nie muszę wspominać jaka to była dla mnie frajda!! To był zdecydowanie jeden z moich najlepszych dni w USA!  
Dodaje `trochę` fotek, żebyście jak najlepiej mogli sobie wyobrazić jak to wszystko `wyglada`. 

Zastanawiam się czy w Anglii też świętują festiwal kolorów i jeśli tak to w jaki sposób. Biorąc pod uwagę jak dużo jest tam Hindusów to musi się coś dziać, ciekawe tylko jak wielki `deal` to jest na Wyspach.

Wiem, że ostatnio niezbyt dużo się działo na blogu, wkrótce jednak mam zamiar nadrobić zaległości:)
Wielkanocne pozdrowieniaaaaa!!