niedziela, 19 sierpnia 2012

China Town!

Hello,

Muszę przyznać, że stosunkowo dawno nic nie pisałam. Zapewne to dlatego, że emocje związane z przyjazdem już trochę opadły i wszystko powoli zamienia się w codzienność. Nie... to nie znaczy, że przestało mi się podobać. Wszystko jest super.
Przez ostatni tydzień nie miałam zbyt dużo pracy, prawdę mówiąc to tylko w poniedziałek zajmowałam się chłopcem, bo później przyjechał jego tata, tak więc we wtorek, środę, czwartek, piątek i weekend byłam wolna. 

Muszę przyznać, że pogoda jest trochę hmm... depresyjna. Zazwyczaj pada rano i wczesnym popołudniem, a później niby świeci słońce, jednak bywa na prawdę różnie. Jest to nie do przewidzenia. Ja wciąż nie kupiłam kaloszy i parasolki, co wkrótce musi się zmienić, bo kiedy pada to bez tych atrybutów po prostu nie da się wyjść z domu. 
Ahhh ta brytyjska pogoda...

Jak już zapewne wspominałam, moja rodzina gotuje tylko indyjskie jedzenie, które jest baaardzo smaczne. Większość potraw jednak jedzą rękami!! Hmm, trochę to dziwne. Ostatnio był ryż z sosem i kurczak i oni oczywiście jedli za pomocą swoich rąk, ja jednak zaczęłam widelcem, ale później czułam się trochę dziwnie, tak więc też spróbowałam ich sposobem. Nie wydaje mi się to być bardziej wygodne, ale chyba muszę się przyzwyczaić, żeby nie czuć się jak alien:P 

Jest jeszcze coś co muszę napisać, mianowicie.. raz moja hostka poprosiła mnie o pokrojenie chilli, po czym nie umyłam dokładnie rąk. Bezmyślnie przetarłam sobie oczy... Nie muszę chyba dodawać, że czułam się jakby mi je wypalało... mam jakiegoś pecha do pikantnych rzeczy:P

A pro po jedzenia, to oprócz tego, że jest smaczne, to jest też hm.. dosyć tuczące, tak więc jestem na etapie poszukiwaniu towarzysza do biegania. Mam nadzieje, że znajdzie się osoba, która zechce dołączyć. Ktoś chętny? ;) Obok mnie jest ogromny kompleks sportowy, tak więc byłoby to idealne miejsce do joggingu:P

Miałam jeszcze jedno całkiem miłą przygodę... dwa dni temu poszłam do drogerii, w której byłam wcześniej tylko raz i było to ponad tydzień temu i kiedy już płaciłam, pani kasjerka, powiedziała, że pamięta mnie, jak byłam tu przed tygodniem i zaczęła się pytać czemu tym razem nie mam aparatu. Hahaha, mój znak rozpoznawczy..:p

Podczas tego tygodnia spotkałam się z au pair z Niemiec i poznałam też kolejną au pair, tym razem z Hiszpanii- Martę. 
W piątek umówiłam się z dziewczynami z Francji, które już "poznaliście", w którymś z moich poprzednich postów i właśnie z Martą. Znów pokazały mi trochę fajnych miejsc, naprawdę fajnych..

Późnym wieczorem poszłyśmy do dzielnicy zwanej China Town, chociaż nie wiem nawet czy to jest dzielnica, ale nieważne. Mnóstwo ludzi, głośna muzyka, klub obok klubu :D Jest to zdecydowanie imprezowa okolica. Byłyśmy tam krótko, bo jednak było to nieplanowane i w sumie to musiałyśmy jakoś wrócić do domów, a tu NIESTETY nie ma czegoś takiego jak nocny pociąg, ani autobus:( Tak więc, mimo, że nie byłyśmy zbyt długo to i tak nie zdążyłyśmy na ostatnią kolejkę. Następnym razem, mam nadzieję, że będę wracać pierwszym hahaha. 

Muszę jeszcze napisać o imprezowych Brytyjkach... mianowicie jest tu dużo hmm, takich dziewczyn, które jak mijam to wywołują u mnie coś w stylu OMG!!! Mam na myśli to, że wiele dziewczyn pomimo swojej otyłości nosi bardzo mini mini i generalnie zbyt obcisłe ciuchy, zdecydowanie zbyt obcisłe. Wygląda to przeokropnie. Oczywiście, nie wszyscy się tak ubierają, jednak jest tu sporo takich osób i zwróciło to moją uwagę, dlatego o tym pisze. Tak więc, jeśli chodzi o to, to chyba nie pasuje tutaj:P

Niestety nie mam zbyt dużo zdjęć z mojej wizyty w ChinaTown, aczkolwiek coś jest. 





Kelnerka, która przyjmowała od nas zamówienie... od razu wiedziałam, że nie jest rodowitą Brytyjką za względu na dziwną wymowę. Byłam prawie pewna, że jest z Francji i dlatego, że moje koleżanki są też z tego kraju to miałyby okazję do "pogadania" w swoim języku. Kiedy podeszła do nas po raz drugi, oczywiście zapytałam, skąd jest i..............tadammmmmm z Polski;P Od razu było "Dzień dobry" i typowa rozmowa... Nie ukrywam, że fajnie jest spotykać Polaków tutaj. Dzisiaj w Primarku spotkałam też dwie Polki. Jak gdzieś wychodzę, a zwłaszcza do centrum to prawie zawsze spotykam "naszych";)

Marta.

 Witamy w ChinaTown!!!!







Wczoraj miałam małą wycieczkę po Birmingham, widziałam 2 polskie restauracje i polski sklep! Kiedy się tam wybiorę na pewno dodam fotki i zrelacjonuje Wam jak było. Ciekawe czy polskie pierogi smakują tutaj równie dobrze jak w Polsce :P

Aaa i oczywiście wszyscy się mnie pytają jaka jest polska kuchnia tzn. jakie potrawy są typowe i ja mam zawsze problem, bo nie mam zielonego pojęcia jak opisać pierogi czy bigos czy cokolwiek innego. Pamiętam, że na angielskim w Lingwiście uczyliśmy się tych nazw po angielsku, ale nie pamiętam. Pani Marto, jeśli Pani to czyta to niech się Pani nie załamuje, to było naprawdę trudne do zapamiętania:P  

Skoro już wspominam o angielskim, to muszę przyznać,że coś jest ze mną nie tak, bo im dłużej tu jestem tym mam większe problemy, zwłaszcza z mówieniem. Nie wiem czy to jakiś typowy syndrom, bo na początku było wszystko ok, wszyscy mnie chwalili i pytali ile się uczyłam itd., a teraz nie mogę się wysłowić. Zwłaszcza kiedy nie mogę powiedzieć czegoś prostego to się bardzo wkurzam na siebie i im bardziej jestem zła tym bardziej nie mogę sobie przypomnieć. Mam nadzieję, że to tylko chwilowe i mój mózg wkrótce zacznie znowu pracować.

Serdeczne pozdrowienia z Birmingham:*

2 komentarze:

  1. przestań tak pić i imprezować to twój mózg zacznie pracować ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. ej, ja jeszczen nawet nie zaczęłam :P hahaha

    OdpowiedzUsuń