wtorek, 2 października 2012

Postcrossing itd.;)



W poprzedni weekend poznałam pare au pair, a to jest nasze grupowe zdjęcie;)
Przedstawię Wam wszystkich po kolei. 
Zaczynając od lewej strony: Laura z Niemiec, Martyna z Polski, Rafa (on akurat nie jest au pair), Lucia, Angela i Javi z Hiszpanii, obok mnie Klaudia z Polski i ja;)
Jak widzicie poznałam dwie polskie duszyczki, tak więc przypomniałam sobie "odrobinę" polskiego:P
Pewnie zastanawiacie się jak to możliwe, że Javi jest au pair. Hahaha, też byłam trochę zdziwiona, zresztą każdy był, bo w sumie to jeszcze nie spotkałam chłopaka, który jest au pair, aczkolwiek teraz już mnie to nie zdziwi. 
Lucia 2 lata temu mieszkała u tej samej rodziny, u której teraz mieszka Javi, więc śmiesznie było posłuchać jak wymieniają się uwagami na temat host family.
  

Jest jeszcze coś czym obowiązkowo muszę się z Wami podzielić. Mianowicie ostatnio natrafiłam w Internecie na kolejną, nową dla mnie społeczność, a mowa tutaj o postcrossingu, którym jestem zachwycona.

Celem tego projektu jest możliwość otrzymywania pocztówek z całego świata całkowicie za darmo. No, prawie za darmo! Główna zasada to: jeśli wyślesz pocztówkę, otrzymasz co najmniej jedną w zamian od losowo wybranego Postcrossera z jakiegoś zakątka świata.

Dlaczego? Ponieważ oprócz autora również inni lubią otrzymywać pocztę tradycyjną drogą. Element zaskoczenia przy otrzymywaniu pocztówek z różnych zakątków świata (z pewnością o niektórych nigdy nie słyszałeś), może zamienić Twoją skrzynkę pocztową w skrzynkę niespodzianek – a kto by tego nie chciał?
Pierwszy krok to pobranie adresu pocztowego innego użytkownika, do którego musisz wysłać pocztówkę. Otrzymasz adres pocztowy odbiorcy oraz numer ID pocztówki (np.: PL-9500) poprzez email. Unikalny numer ID pocztówki identyfikuje ją w systemie. Następnie musisz wysłać pocztówkę z wyraźnie napisanym na niej numerem ID. To pozwoli odbiorcy zarejestrować Twoją pocztówkę w Postcrossingu, co jednocześnie spowoduje, że Twój adres pocztowy pojawi się jako następny w kolejce do pobrania przez osobę, która będzie wysyłać pocztówkę.
Na początku może znajdować się w drodze maksymalnie 5 Twoich pocztówek. Za każdym razem, gdy Twoja pocztówka zostanie zarejestrowana, możesz pobrać kolejny adres pocztowy.
Mogłabym tylko klikać- znajdź lokalizację. Jako pierwszą wylosowałam Marię z Bułgarii, ale nie mogłam się powstrzymać i musiałam kliknąć jeszcze raz. Jako drugi był chłopak z Texasu. Hmmm... nie mniej jednak chyba możecie sobie wyobrazić jak bardzo jestem ciekawa skąd do mnie przyfrunie kartka, a raczej kartki. Nie mogę się doczekać i dlatego chyba codziennie będę wypatrywać listonosza.
Opowiedziałam o tym Angeli i Lucii, które przypadkiem spotkałam w piątek i one też były zachwycone. Lucia od razu założyła konto i jako pierwszy adres wylosowała Syberię. Hahaha całkiem dobry start. 
Powiedziałam o tym też mojej koleżance z Polski- Natalii i ona też od razu jak tylko się o tym dowiedziała, zaczęła swoją przygodę z postcrossingiem. Wylosowała Chiny, a co najśmieszniejsze, dostała adres zapisany na dwa sposoby- wersję normalną;) i chińską. Oprócz tego jeszcze trafiła na Rosję. 
Mam nadzieję, że komuś z Was też się to spodoba. Myślę, że więcej dowiecie się wchodząc na stronę. Będzie mi bardzo miło usłyszeć, że to właśnie ode mnie jako pierwszej usłyszeliście o tym i, że też Wam się to podoba. Jeśli dostaniecie jakieś kartki lub wylosujecie jakieś adresy to pochwalcie się, bo jestem bardzo ciekawa! Lub może znacie tę społeczność i macie już w tym jakieś doświadczenie, czekam na Wasze uwagi, wrażenia, odczucia!


Po za tym to zaczęłam zajęcia z fotografii, które są po prostu świetne. Trochę jest ciężko, bo z nativami, ale jakoś daje radę. Zawsze w przerwie się dopytuję, albo doczytuję w mojej instrukcji. O ile na lekcjach angielskiego nie potrzebuję słownika, o tyle na zajęciach z fotografii byłby bardzo przydatny.
Co do angielskiego to w sumie nie wiem co powiedzieć. Zdecydowanie jestem rozczarowana, często zastanawiam się czy pani teacher nie myśli czasami, że nie mamy mózgów czy coś. Mówi nam o tak oczywistych rzeczach, że nie wierze własnym uszom. Egzamin, który będziemy brać na koniec kursu jest dosyć podobny do naszej matury....... podstawowej. Tak więc, kiedy to Pani tłumaczy, że w odpowiedzi, trzeba napisać na temat lub tego typu rzeczy, po prostu nie mam co robić, a później muszę się tłumaczyć, że mam podzielną uwagę. 
Wracając do pani teacher, to kolejne rozczarowanie, bo nie jest nativem. Bardzo się zdziwicie jak tylko dowiecie się skąd jest. Ja, kiedy tylko usłyszałam jej angielski pomyślałam... wtf? skąd ona jest?. Tak więc kiedy powiedziała: "Czy macie do mnie jakieś pytania?" już wiecie jakie było moje. 
Odpowiedź brzmiała... z Rosji.
Nigdy bym nie pomyślała, że w Anglii angielskiego będzie mnie uczyła Rosjanka...

Żeby nie zasypywać Was "milionami" zdjęć znalazłam prostszy sposób;) 
Każda z nas miała znaleźć jakieś nakrycie głowy dla siebie i oczywiście musiało być to udokumentowane:)
W prawym dolnym rogu możecie zobaczyć Nadię, o której jeszcze nigdy nic nie pisałam, a to dlatego, że dopiero w niedzielę spotkałam ją po raz pierwszy. Co ciekawe, miałyśmy już się poznać ponad miesiąc temu, aczkolwiek ciągle było pod górkę i najpierw Nadia była 2 tygodnie w Hiszpanii, później jakoś nie mogłyśmy się zgrać i oto w końcu nastąpił ten moment kiedy się spotkałyśmy. Bardzo ją polubiłam i mam nadzieję, że do końca mojego pobytu tutaj będziemy się widywać. Angela i Lucia też są wspaniałe, bardzo je lubię i są takie śmieszne, nigdy nie mogę się przestać śmiać kiedy jestem z nimi. Wszystkie trzy są z Hiszpanii, wiec powinnam się trochę podszkolić w moim bardzooo ubogim, jak na razie, hiszpańskim. Zawsze dopytuje się o jakieś słowa i wyrażenia, więc może na koniec mojego pobytu będę wiedziała jak się przedstawić lub ułożyć jakieś zdanie:P hahaha  

Więcej zdjęć znajdziecie na facebooku, tak więc nie wrzucałam zbyt dużo tutaj.


Najserdeczniejsze pozdrowienia od Pandy i dziękuje za motywowanie mnie do pisania kolejnych postów. 
Następna rzecz, która się tu pojawi, będzie dotyczyła pewnej osoby, którą spotkałam w poniedziałek. Zdecydowanie więcej dowiecie się jak tylko post pojawi się na blogu.

Ps. Dzisiaj kiedy idąc chodnikiem przed sobą zobaczyłam spadającego liścia, rozejrzałam się dookoła i muszę stwierdzić, że faktycznie już niedługo drzewa będą bezlistne, a dzień krótki:( Bardzo mi smutno z tego powodu. Nie mniej jednak.... kurcze chciałam napisać, że wciąż jest lato... ale uzmysłowiłam sobie, że przegapiłam 23 września, czyli pierwszy kalendarzowy dzień jesieni. Ahhh...

6 komentarzy:

  1. Zdjęcie na samej górze notki powinno być Twoim zdjęciem w tle na fejsie :)
    Anka, pisz częściej! Nawet o spadających liściach, bo bardzo fajnie się to czyta :)
    Pozdrawiam, Kurczaczek.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuje Piotruś:) Postaram się "ogarnąć" i pisać częściej.
    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  3. Hi Anna!
    Thanks for your comment on my blog!
    I don't really understand anything here,but I love the hats! :)
    Great pictures!
    I wanted to follow you but I saw that you don't have the bottom "Join this group" yet.
    If you want to be update about my posts you can follow me,this way is easier to stay in touch!

    http://onlyastorminacoffeecup.blogspot.it/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hi Leyla,
      Welcome to my blog. Thanks for visiting and giving me a piece of advice, which I found very useful.
      Cheers

      Usuń
  4. gdzie sie uczysz fotografii i angielskiego? :) jak sie nazywaja szkoły, jesli mozna wiedziec?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne. Na oba kursy chodzę do Selly Oak Centre przy Bristol Road w SO oczywiście;)
      Jeśli chcesz wiedzieć więcej, zawsze postaram się pomóc:)

      Usuń