wtorek, 20 listopada 2012

Last days in GB.

W tym poście dowiecie się trochę o mojej grupie z zajęć angielskiego, oprócz tego zamieściłam jeszcze parę zdjęć z moich ostatnich dni w Birmingham. Bądźcie cierpliwi, niestety bardzo powoli nadrabiam zaległości, ze względu na aktualny brak czasu. Obiecuję jednak, że doczekacie się relacji mojego ostatniego weekendu w Anglii. Plus jest jeszcze coś o czym chyba nie wspominała, mianowicie jako prezent urodzinowy od siebie dla siebie postanowiłam w grudniu wybrać się na mały eurotrip:P  Podróż niestety będzie trwała tylko tydzień, jednak i tak bardzo się cieszę, że w ogóle jadę. O tym jak przebiegła na pewno dowiecie się z bloga, którego działalności nie zawieszam.
Pozdrowieniaaa :)
  


Katharina( z Niemiec) & Jiyeon( z Północnej Korei)! Obie miałam okazję poznać na kursie angielskiego. Niesamowicie było usłyszeć, zwłaszcza o tym azjatyckim państwie i to od osoby, która się tam wychowała i została `nakarmiona` tymi wszystkimi hasłami. Swoją drogą, to nigdy nie pomyślałabym, że poznam kogoś z tak niedostępnego kraju, o którym tak naprawdę świat tak mało wie. Historia Jiyeon jest dosyć smutna, jednak można powiedzieć, że wszystko kończy się `happy endingiem`. Z drugiej strony dużo o tym myślałam i jakie to niesprawiedliwe jak długą i trudną drogę niektórzy muszą przebyć, aby żyć `na wolności`.

Co do Katheriny to nigdy nie zapomnę jej historii o black pudding. Myślę, że się nie obrazi jeśli podzielę się tą opowieścią z Wami, a przy okazji może to się okazać dobrą wskazówką, dla tych co się do Anglii wybierają.
Mianowicie Kath zamówiła black pudding, nazwa brzmi dość deserowo, więc nie dopytywała się o szczegóły i oczekując na jakieś czekoladowy deser trochę się zdziwiła kiedy na talerzu przed sobą zobaczyła ... zresztą sami przeczytajcie co zobaczyła. Wklejam definicję z Wikipedii.
Black pudding - rodzaj wędliny pochodzącej z Wysp Brytyjskich, której podstawowym składnikiem jest krew oraz podroby. Do jej produkcji używana jest krew wieprzowa lub wołowa, stosunkowo rzadko stosuje się krew owczą czy końską. 
Ok, może na tym zakończę kulinarne rozważania;)


Moja wspaniała grupa na lekcjach angielskiego. Nie wiem czy kiedykolwiek miałabym okazję poznać tych ludzi. Było to niesamowite doświadczenie, dowiedzieć się o ich krajach, kulturach i wymienić się poglądami na otaczającą nas rzeczywistość. Każde z nas zostało `ukształtowane` w inny sposób, co dostarczało nam mnóstwo tematów do bardzo interesujących dyskusji.
Może przedstawię wszystkich, wymieniając z imion oraz krajów, z których pochodzą.
Co ciekawego w Anglii to fakt, że zazwyczaj pierwsze pytanie nie brzmi `jak masz na imię`, lecz `skąd jesteś`;) 
Od lewej: Maria(Rosja), Khalida(Sudan), Deta(Niemcy), Fatima(Pakistan), Katharina(Niemcy), Mona(Iran), Coffee(Togo).
Niestety wiem, że pisząc niektóre imiona pomyliłam się, dlatego mam nadzieję, że nikt się nie obrazi.
Most likely I mistook spelling, sorry for that, but at least I know how to pronounce them;)

Mona, która według mnie jest bardzo podobno do Blake Lively, a jakbyście jeszcze usłyszeli jej głos, to już w ogóle byście powiedzieli, że to cała Serena.
Mona urodziła się w Anglii, jednak kiedy miała 5 lat, jej rodzice zdecydowali się na powrót do swojego kraju, którym jest Iran. Mieszkała tam przez niemal całe swoje życie, po czym wróciła do Anglii. Nie myślcie, że byłoby to takie proste, gdyby nie fakt, że miała brytyjskie obywatelstwo, dzięki temu, że urodziła się właśnie tutaj. Opowiadała mi jak wiele jej znajomych, aplikuje o wizę, jednak wciąż spotykają się z odmową.
Miałam wrażenie, że Mona wręcz nienawidzi Iranu, chce odciąć się od wszystkiego co tam jest. Z jednej strony nie dziwie jej się, będąc przez całe życie zmuszaną do zachowywania się w taki a nie inny sposób, noszenia takich a nie innych ciuchów, chodzenia w te a nie inne miejsca. Postanowiła, że nie wróci już do kraju, w którym się wychowała, a bynajmniej nieprędko.
Mona była zdecydowanie jedną z najbardziej open-minded osób, które miałam okazję poznać podczas mojego pobytu w Anglii, a teksty, które pisała na zajęcia były niesamowite! Niezaprzeczalnie byłaby wspaniałą dziennikarką. Jeśli jesteście zainteresowani przeczytaniem czegoś autorstwa Mony, to mam jej teksty, więc pod warunkiem, że się zgodzi, chętnie się z Wami podzielę.


Moje ostatnie zdjęcie przy Mr Bull :)

Loser.



Gloriax2


Burgerowa uczta. Było to przy okazji świętowania urodzin Laury. Od lewej: Angela, Lucia i Laura.







6 komentarzy:

  1. Co Ty robiłaś w UK? Tylko się uczyłaś czy pracowałaś? Z jakiej szkoły miałaś kurs?

    OdpowiedzUsuń
  2. Byłam au pair, więc można powiedzieć, że uczyłam się i pracowałam. W Anglii jest mnóstwo szkół, które umożliwiają naukę angielskiego, więc naprawdę jest w czym wybierać. Chodziłam też na kurs fotografii. Chętnie opowiem więcej o moim experience, tak więc jeśli chcesz dowiedzieć się czegoś jeszcze to proszę napisz na priv, a.kozlowska1993@gmail.com
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda było Ci zostawić to wszystko co tam miałaś? Będziesz tęsknić za dzieciakami? :)
    I ostatnie pytanie co będziesz teraz robiła w Polsce? Czy jednak wolisz zostać w UK. Ja swój ostatni dzień au pair mam za 2 miesiące i mam nadzieję iż nie nastanie..

    OdpowiedzUsuń
  4. Na chwilę obecną jest podjęta. Zostaję z moim lubym tutaj w Niemczech. Wiesz, że miała być Anglia i USA ale.. ale miłość. Sama nie wiem czy dobrze robię. A co do au pair. Właśnie rozmawiałam z przyszłą au pair. Jakoś tak mi głupio... Ona będzie już się z dziećmi bawiła, ona będzie je usypiała.. To juz nie to samo... co ja ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurcze nieźle:) Zazdroszczę takim ludziom jak Ty, zwiedzisz kawałek świata, poznasz nowych ludzi:) I z niecierpliwością czekam na następny wpis, aby dowiedzieć się czegoś więcej:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzięki Ewa:) Bardzo mi miło jak czytam takie komentarze, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń