Już nastał kolejny weekend, a ja dopiero teraz dodaję relację z poprzedniego. Trochę mam zaległości i nawet nie wiecie jak bardzo nie daje mi to spokoju. W tym poście postarałam się przedstawić Wam "kawałek" Oxfordu.
Może zacznę od tego, że miasto nie jest przyjazne dla samochodów, dlatego tak dużo ludzi korzysta z rowerów. Tutaj dosłownie każdy ma swój jednoślad, a rowery są zaparkowane dosłownie wszędzie!! Generalnie Oxford nie jest jakiś duży, a wszystko jest dosyć blisko siebie, tak więc nie potrzeba niczego oprócz nóg i chęci, aby zobaczyć miasto. O ile nie trzeba uważać na samochody, o tyle na rowery bardzoooo. Ja sama parę razy prawie zostałam przejechana.
Oxford to stare miasto, budynki tutaj liczą sobie wiele lat i myślę, że to właśnie dodaje uroku temu miastu. Drzwi do domów obowiązkowo muszą być w jakimś kolorze. Całkiem ciekawie i różnorodnie to wygląda. Zawsze jak szłam to zgadywałam jakiego koloru będą następne drzwi.
Dużo turystów, więc bardzo szybko można stracić cierpliwość. Przyjezdni nie są zbytnio mili i nie zwracają na nikogo uwagi, bo oni są na wakacjach. To zdecydowanie było wkurzające. Tak więc w Ofordzie już nie jest tak miło jak wszędzie indziej w Wielkiej Brytanii, bo połowa ludzi to turyści, a połowa to ludzie, którzy mają ich już dosyć. Po za tym myślę, że język włoski i hiszpański można spokojnie dodać na listę języków urzędowych Oxfordu. Zdecydowanie przewaga turystów właśnie z tych dwóch krajów.
Podczas mojej wizyty w Oxfordzie akurat dużo studentów wciąż było na wakacjach lub właśnie z nich wracali, tak więc na kampusach wciąż pustki.
Oprócz uniwersytetów, które naprawdę są na KAŻDYM kroku, to nie ma aż tak dużo do zobaczenia. Generalnie miasto samo w sobie jest urokliwe, więc na pewno warto je odwiedzić, ale 2 dni zdecydowanie powinno wystarczyć.
Bardzo mi się podobało, aczkolwiek nie wydaje mi się, że szybko znów tam zawitam. Myślę, że jak najbardziej warto odwiedzić to miasto, jednak nie polecam w weekendy i tego typu dni.
Mimo, że ja też byłam tam w celach turystycznych, to mam nadzieję, że nie byłam taka "problematyczna"
Oxford zdecydowanie zapamiętam jako miasto kolorowych drzwi.
To był najlepiej ostrzyżony trawnik jaki kiedykolwiek widziałam.
W takich domach studenckich to ja bym mogła mieszkać:).
Dużo zakamarków i uliczek jak te, gdzie nie spotka się turystów.
Radcliffe Camera. Znajduje się tu część książek należących do biblioteki Uniwersytetu Oksfordzkiego. Podobno istnieje podziemne przejście łączące ten budynek z głównym gmachem biblioteki.

W środku nie byłam, ale po powrocie odwiedziłam googlegrafikę;)
Divinity School, tu odbywają się fakultety z teologi o ile się nie mylę.. i przyjęcia weselne.
...w środku.
Zrobiłam to zdjęcie, żeby wiedzieć kto ma tyle forsy, żeby wynajmować część najstarszego uniwersytetu w Anglii i urządzić w nim przyjęcie weselne. Oczywiście wygooglowałam nazwiska i jeśli dobrze udało mi się wyszukać to facet jest dyrektorem akademickim i pracuje nie gdzie indziej jak właśnie na Oksfordzkim Uniwersytecie, tak więc może nie było tak drogo:P
Bodleian Library. To główna siedziba biblioteki Uniwersytetu Oksfordzkiego. Lepiej nie wiedzieć ile książek znajduje się w środku, bo wszystkich by nas rozbolała głowa:P
A to jest właśnie słynny University of Oxford.
Dużo kolorowych domów jak ten.
Najlepszy sklep ze słodkościami w jakim kiedykolwiek byłam. Oczywiście nie ominie Was relacja z wewnątrz tego raju dla miłośników łakoci, ale to w oddzielnym poście.
Sklep prosto z Ameryki, który niestety był zamknięty:)
Obok domu moich couchsurferów była żydowska świątynia. A skoro już tak się poświęciłam i zrobiłam to zdjęcie to nie mogę go nie udostępnić. Mianowicie, przytrafiła mi się śmieszna historia. Kiedy już zrobiłam to zdjęcie podszedł do mnie jakiś facet z pretensją czemu fotografuję ten budynek, to teren prywatny, nikt mnie do tego nie upoważnił blablabla. A postanowiłam wykorzystać moją kamerę do małego kłamstwa.
Tak więc, powiedziałam, że jestem profesjonalnym fotografem i potrzebuję tego zdjęcia do mojego projektu. Wtedy on zaczął mnie przepraszać i zapytał o "moją pracę", na koniec jeszcze raz mnie przeprosił i sobie poszedł.. krzyżyk na drogę.
Ostatnie zdjęcie zrobione w Oxfordzie. W sumie w jakiś sposób dobrze przedstawiające jedną z typowych cech miasta.